Szombierki: reaktywacja
Szombierki Rally Cup był w zeszłym roku największą nowością wśród imprez amatorskich w naszym okręgu. Choć nie ustrzegł się wpadek, zagościł na dobre w świadomości zawodników. Dobrze, że udało się kontynuować ten cykl, chociaż już pod innym szyldem.
Cztery eliminacje ubiegłorocznego pucharu rozgrywanego na terenie GKS Szombierki Bytom były niczym historia wzlotów i upadków. Od znakomicie zorganizowanych po przeciągające się w nieskończoność. Mimo to zawodnicy obdarzyli organizatorów oraz sam obiekt dużym kredytem zaufania i oczekiwali na dalszy ciąg rajdowego programu. Prezent w postaci pierwszej z czterech planowanych eliminacji Szombierki Rally Sprintu otrzymali w Dniu Dziecka, chociaż po wyraźnym podniesieniu wpisowego prezent jest chyba błędnym określeniem. Wzorem zeszłorocznych imprez, zawodom towarzyszyły inne atrakcje, z których godną odnotowania jest wystawienie na pastwę nieletnich solenizantów wyrejestrowanych samochodów. Powstały dzięki temu swoiste dzieła sztuki dziecięcej, które zapewne wywołały niejeden uśmiech w trakcie powstawania. Z kolei pokazów ratownictwa drogowego polegających na rozbrajaniu samochodu nigdy do końca nie rozumiałem. Nie poparte komentarzem nie pełnią żadnej funkcji edukacyjnej dla oglądających. Domyślam się, że chodzi o ćwiczenia dla strażaków, chociaż wykorzystanie ich efektów na Rajdzie Zamkowym pozostawiało wiele do życzenia.
Trasa, jak przystało na szombierski obiekt, była długa i urozmaicona. Organizatorzy zadbali o jej atrakcyjność umożliwiając zawodnikom w kilku miejscach głębokie cięcia. Moim zdaniem zbyt głębokie, ponieważ trasa zaczęła być nadmiernie prostowana. Mogło doprowadzić do bardzo groźnego wypadu w rosnące na wypadkowej drzewa, co na szczęście się nie stało. Nie zmienia to faktu, że kilka załóg przeżyło w tym miejscu swoje „momenty”, z których najsmutniej skończył się ten zaliczony przez Klaudię Pezdę-Bieńko – uszkodzona chłodnica uniemożliwiła jej dalszą jazdę. Dość groźny wypadek zaliczył ??? pilotowany przez Radosława Woźnicę. Latarnia rozdziewiczona w zeszłym roku przez Mitsubishi Przemysława Mendrka tym razem przyjęła na siebie rozpędzoną Hondę Civic. Kierowca z urazem kręgosłupa trafił na obserwację do szpitala, pilot zaś wygrał klasę 2. siedząc na prawym fotelu u Sergiusza Madeja. Brawa za wytrwałość i życzymy szybkiego powrotu do pełni sprawności. Na trasie umieszczono jeszcze jedną atrakcję – beczkę dookoła której trasa zataczała pełne koło. Jak zwykle w takich miejscach bardzo ciekawa jest technika pokonywania tej KJS’owej przeszkody, dzięki której można wygrać albo przegrać zawody tracą zbyt wiele sekund. Najbardziej widowiskowo objeżdżali ją Przemysław Mendrek w swoim nowym, prototypowym Maluchu oraz Andrzej Rduch w Audi 90 quattro.
I teraz mały zgrzyt, ponieważ nie udało mi się dotrzeć do wyników imprezy. Ani na stronie, ani nigdzie indziej… za to na stronie głównej nowego organizatora zobaczyłem samego siebie wskazującego mi mądry napis: bądźcie cierpliwi. Innymi słowy: czekajcie, a będą wam dane. Te wyniki. A jak już będę celebrytą lub politykiem to ktoś wygrzebie to zdjęcie z archiwum internetu i zarzuci mi faszystowskie gesty wykonywane w Bytomiu. Więc wybaczcie zawodnicy, o wynikach nie napiszę zbyt wiele.
Podsumowując pierwszą imprezę organizowaną przez nową ekipę należy oddać przede wszystkim to, że „nowi” wyciągnęli naukę z imprez składających się na zeszłoroczny cykl. Zawody przebiegały sprawnie, a mogłyby jeszcze sprawniej, gdyby zrezygnować z kilku niezbyt potrzebnych ozdobników. Trasa była skonfigurowana dobrze pod względem przepustowości, natomiast miała miejsca całkowicie nieprzemyślane pod względem bezpieczeństwa. Pewnie narażę się tym moim pisaniem zawodnikom (bo przecież było grubo), ale uważam, że szczególnie w zawodach amatorskich należy pamiętać o tym, że nie wszyscy wiedzą już jak zachowuje się ich samochód w ekstremalnych warunkach przyczepności. Dlatego umożliwianie bardzo głębokich cięć z podbiciami i drzewami na wypadkowej to igranie z ogniem. Nie życzę ani zawodnikom, ani organizatorom, żeby było dane im się sparzyć. A na kolejnej rundzie zobaczymy się pewnie już niedługo.