Murowany punkt programu
Imprezy amatorskie organizowane w naszej najbliższej okolicy przez kluby zrzeszone w PZM stosunkowo rzadko odbywają się na drogach publicznych, a takie zawodnicy cenią najbardziej. Widać to choćby po frekwencji na zawodach organizowanych przez Automobilklub Cieszyński, a także po długich listach zgłoszeń na zawody „Ślązaka”, który nota bene nie jest klubem zrzeszonym. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że dla wielu załóg Siemianowicki Rally Sprint należy do żelaznego punktu w ich programie startów. Nierówna, szybka trasa z wieloma chytrymi zakrętami stanowi namiastkę prawdziwego odcinka specjalnego, do którego tak wszystkim tęskno. Z kolei nieco dziwi mnie niepełna lista zgłoszeń. Koniec sezonu daje się we znaki? Rajd Dolnośląski i towarzyszące mu imprezy zebrały swoje żniwo?
Tych, którzy zdecydowali się na start przywitała najcieplejsza niedziela tegorocznego października i znana z ubiegłych lat próba na ulicy Chemicznej. Droga ta, wykorzystywana na co dzień przez cięższy od rajdówek sprzęt, mimo przeprowadzonych remontów nie należy do równych, a tym bardziej do czystych, co zresztą tylko dodaje jej atrakcyjności. Zalegający pył utrudnia przejazd pozornie łatwej patelni na początku odcinka, przy której zbiera się zawsze wielu kibiców w oczekiwaniu na efektowne przejazdy, ratowania i spotkania z krawężnikami. Nie inaczej było w tym roku. Drugim, naprawdę murowanym, gorącym punktem na trasie odcinka jest (według mojego wirtualnego opisu) „prawy cztery przytnij przy murku”, który co roku straszy, a co gorsza również zbiera żniwo. Tym razem boleśnie przekonała się o tym załoga żółtego Seicento, Michał Sołtysiak i Adam Mielcarz. Mam nadzieję, że w spotkaniu z drzewem ucierpiał tylko Wasz samochód. To samo miejsce pozbawiło miejsca na podium zawodów Sebastiana Białkowskiego, a kolejnych kilkunastu zawodników kosztowało na pewno sporo nerwów. Kto wybrał to miejsce na „oglądarkę” na pewno nie mógł narzekać na brak wrażeń. Co do trasy, a w zasadzie konfiguracji szykan, mój wewnętrzny głos każe mi ponarzekać na ułożenie elementów jednej z nich na torach kolejowych. Można było je ułożyć tak, żeby zamiast wjeżdżać w wyrwy i dziury pomiędzy torami ominąć je gładko drugą stroną. Układanie trasy tak, żeby zaliczać największe dziury to wciąż zadziwiająco popularne zjawisko, chociaż być może tylko moja czepialska natura każe mi to zauważać?
Układ sił na podium wskazuje na to, że nikt z najszybszych nie celował w podium klasy, lecz w wyjęcie generalki. Szybkość i pewną jazdę pokazał po raz kolejny Kamil Kawalec pilotowany przez Paulinę Barańską, który swoją Hondą stoczył niezwykle wyrównaną walkę z Przemysławem Mendrkiem i Łucją Wilińską we wściekłym Suzuki Swifcie, którego niektórzy woleliby widzieć w klasie open lub w garażu, zamiast w klasie 1. Obydwie załogi dzieliło na mecie jedynie 0,57 sekundy, a jednocześnie zostawiły one za sobą resztę stawki 10 sekund w tyle. Trzecie miejsce, wygrywając jednocześnie klasę 2., zajęli Dominik Beczała z Franciszkiem Sitko, którzy równie zaciętą rywalizację o „pudło” toczyli przez całe zawody z triumfatorami klasy 4., Rafałem Szlagą i Rafałem Orlikiem w BMW E30. Tym razem o kolejności zdecydowało 0,13 sekundy. Druga załoga klasy 3., Sebastian Puzoń z Michałem Podżorskim w Renault Clio, zajęła 5. miejsce w klasyfikacji generalnej, mieszcząc się w sekundzie straty do najniższego stopnia podium. Mimo wspomnianego błędu na ostatnim przejeździe, w tej samej sekundzie zmieścili się również Sebastian Białkowski z Damianem Olichwierowiczem, których przewaga wypracowana podczas dwóch pierwszych przejazdów wystarczyła na zajęcie 2. miejsca w klasie 2. Tuż za nimi na mecie zameldowali się Sergiusz Madej z Wojciechem Cebo w 90-konnej Hondzie Civic, która po raz kolejny znalazła się na podium. Klasę 1. zdominowały Suzuki Swifty, chociaż na niższych stopniach podium stały załogi dysponujące ich bardziej fabrycznymi egzemplarzami. Radosław Dziedzic z Adamem Wincowskim stoczyli bardzo ciekawą walkę z Klaudiuszem Gałuszką i Agnieszką Maj, prezentując na dodatek bardzo podobny styl jazdy. Ostatecznie stoper wskazał wyższość tych pierwszych. W klasie 4. na drugim miejscu dojechali Paweł Jaworski z Pawłem Smolińskim w Subaru Imprezie, na której widoczne były ślady drobnej przygody, a na najniższym stopniu „pudła” stanęli Łukasz Krzyżowski z Dariuszem Sławickim w BMW E36. Podium w klasie 3. uzupełnili Mariusz i Krzysztof Piekarczykowie w coraz rzadziej spotykanym Renault Megane Coupe. Na trasie dobrze bawili się Goście, dostarczając swoją jazdą równie wiele radości kibicom. Honda Civic Piotra Barana pilotowanego przez Michała Pacieja częściej przemieszczała się bokiem, niż przodem, a mimo to w wirtualnej generalce zawodów dotarłaby do mety na 3. miejscu. Oczko niżej dojechaliby Norbert Gawłowski z Radosławem Pochopieniem, a 2 oczka niżej znaleźliby się Radosław Osiak z Dawidem Gładkim. Całe podium Gości rozdzielały na mecie niecałe 3 sekundy.
Zbliżają się wybory samorządowe, w związku z czym przyszłość imprez takich, jak Siemianowicki Rally Sprint stoi pod mniejszym lub większym znakiem zapytania – szczególnie w razie daleko idących zmian na najwyższych szczeblach lokalnych władz. Trzymam kciuki, żeby zarówno w magistracie Siemianowic, jak i innych miast, powiatów i gmin, zasiadało więcej ludzi z interkomem na uszach, niż z klapkami na oczach.
- Kamil Kawalec / Paulina Barańska
- Kamil Kawalec / Paulina Barańska